Dziecko to dziecko. Pies to pies. O oczekiwaniach, i o tym jak przyjęłam ważne fakty.


Wiecie, czego się ostatnio uczę? Niby takiej bardzo oczywistości, ale jak zaczyna się analizować swoje zachowanie, to wszystko wypływa pięknie na wierzch jak oka w rosole. Chodzi o oczekiwania. Szeroko pojęte. Oczekiwania szczególnie wobec innych, które nie wiadomo dlaczego, ale tak naprawdę miałam chyba większe niż wobec siebie. Kurcze łatwiej jest oczekiwać od kogoś.
Łatwiej jest doradzać, niż wziąć się za samego siebie. Zdarzyło mi się skrytykować czyjeś zachowanie, oburzyć się, a zapominało mi się, że sama też nie jestem ani święta, ani doskonała. Dotarło do mnie, że doskonałości, perfekcji, determinacji ponad wszelkie miary, mogę wymagać tylko i wyłącznie od siebie.

Na te oczekiwania dziwne i szalone, składa się wiele sytuacji zupełnie codziennych. Najpierw nie widzi się ich wcale. Później widzi się takie grubsze. Następnie widzisz ich tyle, że się za głowę łapiesz. Wtedy zaczynasz rozumieć.. Kiedy już wiesz z czym walczysz, zaczynasz panować nad myślą zanim ona pobiegnie swoim starym torem, zanim zdąży sprawić, że się zezłościsz, zasmucisz, zawiedziesz, zanim poczujesz to co zwykle, kiedy ktoś lub coś postępuje inaczej niż oczekujesz.

Pewne rzeczy trzeba przyjąć, zamiast się na nie złościć. Tym bardziej te, na które nie masz wpływu.

Jedzie sobie Timi fajnym autem, warkot wydobywający się spod maski dopieścił by bębenki słuchowe najwybredniejszych silnikofilów. (silnikofil – człowiek kochający warkot dużych silników, nie wiem czy gdzieś indziej kiedykolwiek się z tym określeniem spotkacie, bo stworzyłam je na potrzeby własne) Kierowca wygląda na pewnego siebie, kiwa lekko głową w rytm „High Way to Hell” Ac/Dc. Nagle dojeżdża do zawalidrogi, starszy facet, powoli mknie przed nim swoim starym dużym fiatem. Co robi Timi? Wkurza się. Klnie. Wali ręką w kierownicę, trąbi... Tylko że, starszy pan i tak nie ma gdzie mu zjechać, wąska górska droga, rozumiecie. Są skazani na siebie przez najbliższe pięć kilometrów. Gdyby Timi przyjął stan rzeczy takim jaki jest, zamiast oczekiwać że fiat się zdematerializuje, albo droga urośnie, lub też sokoły go poderwą i przefrunie nad zawadzającym mu autem, to mógłby po prostu spożytkować ten czas na relaks. Albo przemyślenie czegoś na spokojnie. Mógł po prostu oszczędzić sobie nabuzowania, wkurzenia, które nic a nic dobrego mu nie dało, ani też nie rozwiązało problemu. Stracił czas i energię. A dodatkowo zdenerwował starszego pana, który ma identyczne prawo poruszania się po tej drodze jak Timi. Starszy pan poza tym jechał z dozwoloną prędkością, na niebezpiecznej drodze, nie zrobił nic złego.

Pies jest tylko psem – prawda?
Prawda.
Więc czemu ja od psa oczekuję, że nie będzie brudził, skakał, chciała bym żeby nie szczekał jak dzieci śpią, bo przecież powinien wiedzieć, że wtedy nie wolno.. No czysta głupota.

To nie musi być permanentny super nerw, chodzi o to, żeby zapobiegać mu w ogóle, nawet takiemu, który trwa chwilkę, takiemu co pozornie nie ma znaczenia.

Znacie to? Dziecko robi coś niemądrego, niebezpiecznego, nieodpowiedzialnego.. W naszych oczach, w sumie w oczach całego realnego świata, jest to najprawdopodobniej faktycznie nieodpowiedzialne, niemądre lub niebezpieczne, albo wszytko razem. Ale skąd w nas przekonanie, że dzieciak powinien myśleć kategoriami dojrzałej, dorosłej osoby, skoro jest małym, wiadomo że nieodpowiedzialnym i skłonnym do autodestrukcji stworzeniem? Przy tym jest też niesamowicie wytrzymały, przypomnij sobie swoje dzieciństwo, te wszystkie drzewa, trzepaki, skakanki, okopy, sadzawki, i przeróżne inne dziś mrożące nam, jako rodzicom, krew w żyłach historie. Historia historią, ale czy my nawet dziś zawsze tacy odpowiedzialni, mądrzy i rozważni jesteśmy? Nic? Zero? Żadnej głupoty? Ja chociażby dziś, chciałam bardzo mądrze docisnąć bombkę do stroika, bo jakoś tak wypadała, tak się uparłam, że zgniotłam bombkę w rękach i się pokaleczyłam. Super mądre, brawo ja. Gdyby zrobiło to dziecko, pewnie nie mogła bym się powstrzymać przed wygłoszeniem mu szeregu zasad BHP. Przecież rozsądek przede wszystkim.

Od momentu kiedy człowiek zaczyna to widzieć, do dnia kiedy wyplewi to całkowicie mija ... nie wiem ile mija, bo jeszcze mi się zdarza. Ale świadomość daje coraz lepszą kontrolę.

Jak mówią mędrcy, przede wszystkim mam wymagać od siebie.
No to zaczęłam. 



 

Komentarze