Wywiad. Pani Estera opowiada o trudach swojej pracy.


Redakcja Złap Oddech:
- Witam, bardzo się cieszę, że zgodziła się Pani na wywiad. Mam nadzieję, że opowie nam Pani nieco więcej o swojej pracy. 

Pani Estera:
- Witam, z przyjemnością odpowiem na wszystkie pytania. Rozumiem, że w społeczeństwie istnieje pewna obawa przed podjęciem pracy w moim zawodzie, ale trzeba pamiętać, że otrzymuję też sowite wynagrodzenie.
Ale o tym może zaraz. Czekam na pytania. (Uśmiech i łyk wody, Pani Estera jest gotowa na grad pytań.)

R.Z.O.:
- Więc może na początek, Co jest najtrudniejsze?

P. Estera:
- Hmm, myślę, że najtrudniejsze jest poczucie wielkiej odpowiedzialności, jaka się z tą pracą wiążę. Tu naprawdę się zdarza, że jeden fałszywy ruch wywołuje opłakane skutki. Nieraz bywało, że byłam posiniaczona, podrapana, albo miałam poobijaną głowę.

R.Z.O.:
- Czy zdawała Pani sobie z tego wszystkiego sprawę, kiedy decydowała się Pani podjąć tę pracę?

P. Estera:
- Cóż, coś tam wiedziałam, ale zdecydowanie nie wystarczająco (śmiech), o pewnych trudnościach mówi się dość otwarcie, jednak jest to kropla w morzu. Trzeba też mieć na uwadze, że nieschematyczność konkretnych przypadków często utrudnia współpracę, a co za tym idzie osiągnięcie oczekiwanych efektów. Czas negocjacji czasem jest nieprawdopodobnie długi.

R.Z.O.:
- No dobrze, a jak wygląda czas pracy?

P. Estera:
- Zasadniczo pracujemy od rana do wieczora, jednak są to godziny dość nienormowane. Jedni zaczynają o 5 rano, inni o 8 rano, to dość indywidualne. Ja zaczynam najczęściej około 6 rano.  Przyjęło się, że w początkach kariery "nowi" dostają na bary trochę więcej, niż starsi pracownicy, ale to dlatego, żeby późniejsze utrudnienia wydawały się łatwiejsze. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że to dobry ruch. Starszym pracownikom również trafiają się nocne dyżury, ale to jednak na kadetów spada większość z nich. Nas wzywa się już tylko w ciężkich przypadkach.

R.Z.O:
- Ile lat w zawodzie ma już Pani za sobą?

P. Estera:
- W tym roku minie 4 lata. Od mniej więcej roku znacznie rzadziej dostaję nocne dyżury. Wraz ze stażem pracy rośnie też poczucie misji, jaką w istocie ona jest. Żeby iść do przodu konieczne jest poszerzanie wiedzy i samodoskonalenie. Po prostu, jeśli chcesz być dobry, to musisz się postarać. W sumie trzeba przyznać, że nie wymaga się od nas perfekcyjnej doskonałości, wybacza się nam potknięcia i daje kolejne szanse na poprawę swoich wyników, ale i tak bywa , że presja jest ogromna. Do tego dochodzą niejednokrotnie trudne warunki pracy. Deszcz, hałas, śnieg, to żadne przeszkody z punktu widzenia naszego szefostwa. Można powiedzieć, że praca staje się domem.

R.Z.O.:
- Wygląda na to, że niewiele czasu zostaje na życie prywatne?

P. Estera:
- Istotnie, zwłaszcza w początkach kariery, właściwie nie ma na to czasu. Tu też wpływ ma na to kilka czynników, jak chociażby podstawowy, czyli ilu prezesów ma twój zarząd. Mniejsze spółki, z jednym prezesem, dają jeszcze jakieś możliwości zorganizowania wolnego czasu, jednak w tych większych (a zdarzają się nawet takie, w których zasiada pięciu prezesów) trzeba się liczyć z tym, że zwłaszcza początki, będą bardzo intensywne. Duże znaczenie ma też zaangażowanie współpracowników, często starsi stażem, czyli seniorzy zawodu, przejmują pewne obowiązki od kadetów, co by im trochę ulżyć. Niestety nie w każdym zespole na miejscu mamy seniorów.

R.Z.O.:
- Muszę przyznać, że brzmi to wszystko poważnie. Do tego dochodzą też jakiś dodatkowe obowiązki?

P. Estera:
- Jeśli mam byś szczera, to obowiązków jest cała masa. Jednak nic, czemu taki śmiertelnik jak ja czy Pani, nie dał by rady podołać. Owszem, zdarzają się sytuacje, że ktoś z jakichś przyczyn rezygnuje z podjętego zobowiązania, jednak na szczęście nie jest to większość, a jedynie ułamek. Istnieje też możliwość kontynuacji przez inne osoby tego dzieła, któremu ktoś nie podołał, lub też z przyczyn losowych po prostu podołać nie mógł.

R.Z.O.:
- Czyli Pani osobiście kryzysy w pracy się nie zdarzają?

P. Estera:
- Oczywiście, że mi się zdarzają, całe mnóstwo. To, że jesteśmy w stanie czemuś dać radę, nie znaczy, że po drodze ileś tam razy się nie potkniemy. Bywają dni, kiedy cierpliwość jest wystawiana na ogromne próby, to chyba wtedy najczęściej dopadają kryzysy. Ale wie Pani, potem wystarczy jeden uśmiech Prezesa, żeby cały kryzys poszedł w niepamięć.

R.Z.O.:
- To znaczy, że między Panią a Prezesem istnieje bliska zażyłość?

P. Estera.
- Pani Redaktor,  jak się komuś pupę z kupy wyciera, to można powiedzieć, że zażyłość jest bardzo bliska. To samo tyczy się kąpania, czy chociażby przebierania. Do tego dochodzą oczywiście przeróżne czułości i zabawy, które są zresztą częścią mojego wynagrodzenia.

R.Z.O.:
- Pani Estero, nie bardzo wiem, co mam teraz powiedzieć, zdaje Pani sobie sprawę, jak to zabrzmiało? Boję się pytać o coś więcej.

P. Estera:
- Może Pani pytać o co tylko chce. Ale może co nieco dopowiem sama. Uważam, że moja praca jest jedną z najbardziej odpowiedzialnych i trudnych zawodów na ziemi. Do tego właściwie nie ma końca. Mamy w swoich rękach przyszłość Świata, tak, my wszyscy obecnie pracujący w tym zawodzie, mamy w swoich rękach to, jak ten świat będzie wyglądał w przyszłym pokoleniu. To od nas zależy, czy nasi przyszli Prezesi będą ludźmi sympatycznymi i mądrymi, czy też może zakompleksionymi gburami. Mamy moc zarówno budowania, jak i rujnowania. Głównie od naszych decyzji zależy, czy nasza praca da dobry owoc. Jeżeli nie będziemy uciekać się do przemocy czy bezsensownego karania, mamy ogromne szanse na sukces. Trzeba też pamiętać, że im więcej czasu i uwagi poświęcimy naszym Prezesom w ich młodości, tym bardziej to zaprocentuje na przyszłość.

R.Z.O.:
- Teraz z kolei zabrzmiało, jakby latała Pani z załogą N.A.S.A. na kosmiczne wyprawy. Niechże Pani w końcu powie, cóż to za tajemniczy zawód? Miałam już tyle skojarzeń, że nawet nie próbuję strzelać.

P. Estera.
- No cóż, jestem podwładną dwóch Prezesów. Starszy ma 4 lata, młodszy 3, i obaj to MOI  UKOCHANI  SYNOWIE  ♥ ♥ ♥ 
Mamą jestem no :)






Komentarze