Nie rozkazem a wyborem pokój uzyskasz! Podstęp? Może troszeczkę...



Z cyklu: #SowaRadzi

Ręka w górę, kto lubi być do czegoś zmuszany? 

Tak też myślałam, że lasu rąk nie będzie... 

To teraz jeszcze ręka w górę, kto był do różnych rzeczy zmuszany w dzieciństwie, i nie mógł się doczekać dorosłości, żeby w końcu nikt mu nie rozkazywał? 


Tu już widzę kilka rąk. 

Szok jest, kiedy się okazuje, że w dorosłym życiu też nam jednak chcą rozkazywać, prawda? Szef, żona, dziecko nawet próbuje, a nas tak strasznie to wtedy wkurza, prawda? Bo to nadal nie my decydujemy. Bo przecież dorosłość miała dać nam wolność, a tu czasem jeszcze gorsza niewola. Wkurzamy się, bo tak okazujemy niezadowolenie. Bo tak było od dziecka, mama coś kazała, dziecko nie chciało tego zrobić, i wkurzone na cały świat, okazywało na swój sposób złość. 

Nie jest dla nas rzeczą naturalną, chociaż trzeba przyznać, że systemy i ewolucja znacząco na to wpłynęły, żeby bez emocji podporządkowywać się nakazom.

Można to łatwo zaobserwować właśnie u dzieci, które tak mocno potrafią się buntować na nasze nakazy i zakazy. Wtedy tupią, krzyczą i płaczą. Ale weźmy dziecko, kiedy jest głodne. Wiadomo, póki nie dostanie jedzonka też krzyczy, tupie, nie może się doczekać. Ale kiedy ma już w rączce upragnione am, to nie krzyczy z niezadowolenia, że musi jeść, nie wścieka się, bo musi poruszać szczęką, żeby zaspokoić głód. Mózg nie widzi problemu, więc dziecko też nie widzi problemu. Ale mózg widzi problem, kiedy inny mózg chce mu rozkazywać. A skoro każdy mózg na tym świecie uważa, że to właśnie on jest najważniejszy - co jest zresztą logiczne, bo niby czemu mózg ma się przejmować innym mózgiem - to nie ma się co dziecku dziwić, że jego mózg jest takim samym snobem jak wszystkie inne mózgi tego świata, i nie chce przyjmować rozkazów od innego mózgu. Taka logika mózgu po prostu. 

Być może rozumiesz już o co mi chodzi. 

Natura przystosowała nas do podejmowania decyzji, dokonywania wyborów i wyrażania siebie, nie zaś do spełniania rozkazów. Taki mini domowy reżim, każdy raczej nawet uważa za normalny. Każemy robić dzieciom różne rzeczy, a one wcale niekonieczne nas słuchają. (Tu tylko dla pewności zaznaczam, że jeśli dziecko zrobi to co karzesz, ale pod groźbą kary, na przykład bicia, to nie jest to Twój wychowawczy sukces, tylko Twoja wielka wychowawcza porażka – WIELKA) I nie dotyczy to wcale tylko dzieci. Na przykład mąż się boczy, bo znowu coś mu karzesz wynieść, przynieść, albo dziecko przewinąć. I tak narasta zła atmosfera rozkazów i nakazów. 
Kiedy masz dość walki, poddajesz się i zaczynasz robić wszystko za wszystkich, stajesz się sfrustrowana, przemęczona i coraz bardziej nieszczęśliwa. Zaczynasz mieć wrażenie, że cały dom wszedł Ci na głowę. 

Co więc zrobić? 
Jak nie kazać, ale jednak dopiąć swego? 

Otóż dać wybór! 

Podstępnie omijaj zapadkę w mózgu, która odpala proces protestu, gdy dociera do niej jakiś rozkaz. Dając wybór nikogo do niczego bezpośrednio nie zmuszasz. Mózg nie odbiera tego tak, że jest do czegoś zmuszany, tylko ma sobie wybrać co woli. Kiedy powiesz do dziecka: „Wolisz pościelić łóżko, czy pozbierać zabawki?” To ono wtedy nie myśli:”O nie, znowu coś mi karze, znowu muszę coś zrobić”, tylko ewentualnie zacznie kombinować, która czynność jest prostsza, lub którą wykona szybciej. I to akurat bardzo dobrze, bo jak wiadomo, kombinować w życiu trzeba. 

Dzięki temu dziecko ma świadomość, że dokonało wyboru, nie czuje się do niczego przymuszone, a tym samym bez poczucia nieszczęścia robi to, co samo sobie do zrobienia wybrało. I o to nam przecież chodzi prawda? Wbrew pozorom, wybór można wprowadzić do większości codziennych sytuacji, z czasem zaś wchodzi w krew i dzieje się już automatycznie. No na przykład: „Wolisz zjeść już, czy za pięć minut, kiedy skończysz się bawić?”, „Idziemy zaraz spać, którą wolisz piżamkę? W zielonej możesz prosić o dwie bajki na dobranoc, a w niebieskiej o jedną”, „ Wolisz krzyczeć na środku sklepu, czy wolisz iść ze mną obejrzeć kubeczki?” Przykłady można mnożyć w nieskończoność, a z czasem naprawdę pomysły rodzą się same. 

Nie jest to, niestety, magiczny sposób na wyeliminowanie wszelkich niechcianych zachowań, czy sztuczka, która raz użyta na zawsze zażegna konflikty i sprzeczki, ale z pewnością, na dobry początek znacząco je złagodzi, a umiejętnie użytkowana z czasem zredukuje je do minimum. 

Jest to też niejako mały środek manipulacji, kiedy wiemy co ktoś lubi i czego nie lubi robić. Tak wiem, to nie ładnie manipulować, ale uważam, że lepsza mała manipulacja, niż duża kłótnia, przez to, kto ma śmieci wynieść powiedzmy. Tak tak Drodzy, na dorosłych też to działa.. mózg to mózg. 

Mamy taką sytuację: Trzeba pozmywać i wynieść śmieci. 
Standardowo zrobisz to tak: Powiesz mężowi, żeby wyniósł śmieci, Ty zaś weźmiesz się za zmywanie. Mąż powie, że zaraz, potem zarazki się mnożą, ty kończysz zmywać, śmieci leżą, wkurzasz się, jak to kobieta, i sama wynosisz. Albo nie wynosisz i zaczyna się dym.. Bo Ty wiecznie marudzisz, odpocząć mu nie dasz.. ble ble ble.. Od słowa do słowa i zaraz będziecie papiery rozwodowe składać. 

Więc spróbuj inaczej. Powiedz tak: „Kochanie, wolisz brać się za zmywanie, czy wynieść śmieci? Ja w sumie mogę wynieść, jeśli wolisz zmywać, bo to trzeba już wynieść, żeby pod nosem nie śmierdziało przy zmywaniu” I patrz jak śmieci, prawie że same wychodzą.. 

To taki, można powiedzieć, bezbolesny sposób na podział prac domowych. 

Ostrzegam, że w przypadku dzieci, trzeba zawsze chwilę sprawę przemyśleć. Bo kiedy zapytam trzylatka, czy woli zbierać zabawki, czy wyczyścić komin, to on bankowo wybierze czyszczenie komina, pewnie nawet chciałby być kulą. Więc wybory muszą być zawsze realne, musisz mieć te obie opcje, o które pytasz. Nie możesz pytać czy woli pościelić łóżko, czy myć okna, a potem pomimo jego wyboru mycia okien, i tak kazać mu ścielić. Wtedy mózg odkryje sztuczkę, i przestanie się z Tobą w to bawić, wróci do protestów i nerwów. 

Dla dzieci jest to też bardzo ważna nauka. Dziecko musi potrafić podejmować decyzje. Musi i kropka! Kiedy nie nauczy się tego za małego, będzie się później zawsze otaczało ludźmi, którzy się tego zawczasu nauczyli, i którzy będą to robić za nie. Będzie podatne na sugestie, a wszelkie dominujące jednostki będą mu imponować. Nie chcesz tego prawda? 

Dziecko na co dzień powinno mieć możliwość wyboru, chociażby, czy woli czapkę żółtą czy zieloną, kanapkę z masłem czy z kokosem, czy woli dużą łyżkę czy małą łyżeczkę, woli żebyście narysowali kota czy kangura.. 
Każdego dnia, jest wiele sposobności żeby dać wybór. Każdy szef, prezes, kierownik, naczelnik czy dyrektor musi mieć pewne cechy. Między innymi właśnie umiejętność podejmowania decyzji, pewność siebie, stabilne przekonania. Musi wiedzieć, co jest najlepsze dla niego, i dla jego firmy – musi umieć wybierać. Uczmy dzieci od małego podejmować decyzje, pozwólmy zobaczyć konsekwencje tych wyborów, budujmy dzieciom przyszłość, w której to oni będą o sobie decydować, a nie ktoś będzie robił to za nich. To może i jest trudniejsza droga wychowawcza, wymagająca większego zaangażowania i większej cierpliwości, ale cholera, dla dobra i przyszłości własnych dzieci WARTO. 



Pozdrawiam :) 


 

Komentarze