Właściwie
to w domu zachowuję się najczęściej tak, jak mam ochotę, ale
inaczej już to jest w miejscach publicznych. Z natury swej jestem
spontaniczna, można by rzec, że roztrzepana, oraz że zazwyczaj
reaguję zanim pomyślę. Bywa, że żałuję, bywa że na spokojnie, już
po fakcie, rozważam możliwe scenariusze i dochodzę do wniosku, że
lepiej by było gdybym jednak zareagowała inaczej.
Tylko że kiedy
przychodzi co do czego, to mną po prostu kieruje instynkt. Patrząc z drugiej strony, żaden gatunek by nie przetrwał, gdyby nie
kierował się instynktem.
Zdarza mi się, kiedy idę sama,
podśpiewywać sobie coś, albo głośno myśleć.. Bo skoro taką
mam ochotę, to czemu mam się powstrzymywać tak właściwie? Jakie
to ma dla mnie znaczenie, że ktoś mnie weźmie za wariatkę? Nawet
mi pewnie o tym nie powie, a może komuś humor poprawię, też
pożytek.
Najbardziej luźno czuję i zachowuję się w domu, i tu
mi nie przeszkadzają domownicy, chcę głupieć to głupieję i
nikogo to nie dziwi. Zaś wszędzie poza domem, ten sam luz czuję
tylko wtedy, kiedy bliskich czy znajomych obok mnie nie ma. Wynika to
chyba z tego, że mam zakodowane gdzieś w głowie głęboko, że
takimi spontanami zrobię im siarę. Bo ludzie lubią się
wstydzić za innych.
Miałam kiedyś kolegę, nie wiem co dziś się
z nim dzieje, ani czy znormalniał, ale odstawialiśmy razem różne
pozytywne głupoty. Szczególnie zapadło mi w pamięć, kiedy
przeszliśmy cały deptak, synchronicznie rzecz jasna, idąc w
zwolnionym tempie zombiaczym krokiem. Miny ludzi były różne,
od uśmiechu, przez śmiech, po pukanie się w czoło i wymowne
kręcenie głowami. A nas to po prostu bawiło. Parę już lat od
tego minęło, a ja chyba zezgredziałam, bo chociaż bez problemu
mogła bym dziś zrobić to samo, to nie mam już tyle chęci, żeby
kogoś na takie wyskoki namawiać.
Zaakceptowałam fakt, że
większość ludzi dorosła w bardzo paskudny sposób, mianowicie, zabijając w sobie beztroskiego dzieciaka. Zaraz by ktoś powiedział,
„To Ty jeszcze chyba trosk nie miałaś!” Oj miałam, mam cały
czas. Więc albo ja jeszcze nie dorosłam, albo mój wewnętrzny
dzieciak jest zupełnie niereformowalny. Bo żebym wiodła życie bez
zmartwień, to powiedzieć raczej nie mogę, nie wiem, czy właśnie
dzięki temu, czy też pomimo tego, ale ja się naprawdę potrafię
cieszyć z każdej „pierdoły”.
Ptaszek śpiewa, pięknie śpiewa
– więc się cieszę.
Nie potrafię śpiewać, ale pisać umiem –
więc się cieszę.
Wywaliło mi pryszcza, ale nie dwa – więc się
cieszę.
Dzieci mają problemy, ale żyją – więc cieszę się
niesamowicie.
Wszystko zależy od tego, jak spojrzysz na
rzeczywistość.
Moja szklanka jest po prostu w połowie pełna.
Ulegam emocjom, więc kiedy jakaś przyjdzie, to ja po prostu
reaguję. Nie jestem w stanie, nie chcę nawet, po wystąpieniu
jakiegoś bodźca, za każdym razem przemyśliwać jak powinnam
zareagować, czy tak będzie za głośno, czy nie, czy słowo będzie
odpowiednie...
Bzdura! Co to za życie, jeśli nie ma w nim miejsca
na bycie po prostu sobą.
Nie cierpię musieć ważyć każde słowo,
krok i czyn, i to tylko dlatego, żeby mieć pewność, że każdemu
się to moje zachowanie spodoba.
Nie pomyślcie sobie, nie chcę goła
po ulicy biegać, a już na pewno nie w taką pogodę, chodzi mi o
taką zwykłą codzienność, która może być o wiele
weselsza, jeśli pozwolimy sobie na więcej luzu i więcej pola do
radości.
Nie namawiam nikogo do irracjonalnych zachowań,
absolutnie, ale uważam, że jeśli idziesz ulicą i masz ochotę
śpiewać – to śpiewaj Pan! I Pani też niech śpiewa.
Jeśli zaś
jesteś z drugiej strony, masz takiego spontano-wybuchowca u boku, to
niech Ci nie przychodzi nigdy do głowy, żeby się za niego
wstydzić. Wstydzić każdy powinien się tylko za siebie, ale
radość, śpiew, pląs, czy nawet krzyk, jeśli pochodzą prosto z
serca, są naturalnym sposobem bycia tego człowieka, naturalną
reakcją, to nie są żadnym powodem do wstydu.
Weź wyobraź sobie
świat bez takich pozytywnych szaleńców.
Strasznie byłby
smutny, jednolity i przyziemny.
Nudny po prostu.
Ja takiego świata
nie chcę.
Jeśli więc kiedyś idąc ulicą, usłyszysz kogoś kto
idzie i śpiewa, chociaż wcale nie potrafi, to mogę być ja. Śmiało
możesz się do mnie przyłączyć, razem może nawet zatańczymy.
Komentarze
Prześlij komentarz