Zdarzyło
mi się nie raz i nie dwa, zwłaszcza kiedy byłam jeszcze
bezdzietna, ocenić jakąś matkę zdecydowanie za szybko i zupełnie
nieobiektywnie, bezpodstawnie.
Zobaczyłam
jakiś krótki fragment z jej życia, i w zupełności mi to
wystarczyło, żeby stwierdzić, że oto jakaś potworna kobieta
krzyczy na swoje dzieci. Że nie radzi sobie ani ze sobą, ani ze
swoim potomstwem. Że po co jej to było, skoro dziś drze się na
dziecko, i pewnie nie na samym darciu nie raz się kończy.
Jak
ona w ogóle tak może, jak jej nie wstyd. Jak można tak
nakrzyczeć na biedne dziecię i jak można nie mieć do niego za
grosz cierpliwości. No frustratka jakaś, nie ułożyło jej się
jak chciała, i wyżywa się na najmniejszych. Ktoś jej powinien
łomot spuścić, nawrzeszczeć, zmieszać z błotem – myślałam,
mając w głowie siebie, jako najlepszą przyszłą matkę na
świecie.
Ale
nie wzięłam pod uwagę jednego. Nie byłam w jej skórze. Nie
miałam pojęcia, jaki łańcuch wydarzeń doprowadził do eskalacji
nerwów, które zdarzyło mi się zobaczyć. Nie miałam
pojęcia jaką jest matką. Nie miałam pojęcia jak żyje, z czym
się na co dzień boryka, jak wygląda jej małżeństwo czy związek,
czy chociażby którą nogą dziś wstała.
Ja
po prostu coś zobaczyłam, kilka minut czy nawet sekund z czyjegoś
życia, które wystarczyły mi do wystawienia okrutnej oceny.
Mogła
bym tego nie pisać. Mogła bym zabrać ten sekret do grobu. Mogła
bym udawać, że oto mi się nigdy takie sytuacje nie przytrafiają.
Mogła bym. Ale dziś uderzyło mnie mocno, że bzdurne są
wyobrażenia osób bezdzietnych o rodzicielstwie.
Zdarzyło
mi się nieraz krzyknąć. Zakląć nawet pod nosem. Zdarzyło mi się
przez te trzy lata różnie pomyśleć, i różnie
powiedzieć. Ale dziś rano pękłam jak nigdy. Zszargana zmęczeniem,
niewyspaniem, zmartwieniem i tęsknotą wybuchłam, jak któregoś
dnia wybuchnie Yellowstone. Dzieci były, może nawet tylko trochę,
bardziej niegrzeczne niż zwykle. Wszystkie moje prośby odbijały
się od ściany, sufitu i wypadały przez okno. Zaczęli rwać
książki, obrywać firankę, maltretować kwiatki, wywalać wszystko
z szafek, tratować się nawzajem i robili tyle hałasu, co piraci
podczas abordażu. Nie wytrzymałam. Wydarłam się na nich jak
popieprzona. Darłam się tak przez kilka minut, wyrzucając z siebie
dużo niepotrzebnych słów i nerwów. Pod koniec
przedstawienia, kiedy już dotarło do mnie co robię, popłakałam
się jak bóbr. Poczułam się jak najgorsza matka na świecie,
jak patologiczny wzorzec, zamiast motywującej inspiracji, jaką
zawsze chciałam być dla swoich dzieci. Przeprosiłam,
wytłumaczyłam, ale przez ile czasu Oni będą mieć przed oczyma
obraz wrzeszczącej, wściekłej matki – tego nie wiem.
Trochę
później dotarło do mnie, że ktoś obcy zobaczywszy tą
scenę, naprawdę uznał by mnie za najgorszą matkę na świecie.. Dokładnie
tak, jak ja kiedyś oceniałam inne matki na podstawie kilku chwil z
ich życia. Dotarło do mnie, że te moje oceny były nie dość, że
nic nie warte, to do tego pewnie często bardzo krzywdzące, niesprawiedliwe. Kurde,
nie chciała bym, żeby ktoś wyrobił sobie zdanie o mnie jako
mamie, człowieku czy kobiecie, na podstawie jednej małej chwili. A tak
właśnie robiłam z innymi. Byłam gorsza niż sąd, bo sąd
przynajmniej ma jakiś materiał dowodowy, dysponuje zeznaniami, a pozwany
ma możliwość się bronić. Ja nie miałam nic, a wystawiałam
wyroki.
Może
i ta wrzeszcząca na swoje dzieci kobieta na środku deptaku, była
po prostu złą matką, ale może była maksymalnie rozbita,
zmęczona, niewyspana i Bóg jeden wie co jeszcze. Może
brakowało jej pociechy, dobrego słowa, czy po prostu chwili
wytchnienia. Może dopadła ją skrajna bezradność, bo dzieci od
dwóch godzin męczyły ją o nową zabawkę, a jej nie było
na nią stać. Może chwile wcześniej odebrała telefon od partnera,
że ten znowu wróci późno, bo szef dołożył mu
roboty. Może właśnie przeżywała jeden z najgorszych dni swojego
życia, a ja jak ostatnia bezduszna świnia, przykleiłam jej
plakietkę okropnej matki.
Nie
mam możliwości osobiście przeprosić tych kobiet, więc chce tu
zaapelować do wszystkich. Nie wystawiajmy innym ocen zbyt pochopnie,
bo różne sprawy i reakcje mogą nas jeszcze w życiu spotkać,
a wtedy łatwo możemy stać się ofiarami, takiej samej
niesprawiedliwej opinii.
Komentarze
Prześlij komentarz