Cześć.
Jestem Zuzia. Mam 3 latka. Z tego co tu słyszę, jestem ślicznym
pączuszkiem i księżniczką. Mój dzień jest pełen wrażeń.
Rano jem śniadanko. Płatki kukurydziane, rzadziej owsiane bo nie
chętnie je zjadam, naleśniki, jajecznicę, bułeczki, czasem kaszkę ryżową
na mleku, ale koniecznie musi być bananowa. Zresztą, mama wie co ja
lubię.
Potem
w kuchni zwykle ktoś inny coś je. Zawsze wtedy mówię, że
tata am, albo mama am, albo babcia am, a oni mi dają coś do
zjedzenia. Mówią wtedy, że mam niesamowity apetyt, że
zdrowe ze mnie dziecko.
Muszę
więc jeść jak najwięcej, chwalą mnie wtedy i będę zdrowa.
Przed
obiadem zdążę zwykle zjeść jeszcze jakieś kanapki, ciastka,
banana, jogurcik, różnie.
Obiadu
zjadam dużo. Trzeba dla zdrowia, a mama bardzo się cieszy jak
wszystko zjadam. Bije mi zawsze brawo. Często też dostaję coś na
deserek. Uwielbiam czekoladę. Chrupki też mogą być, najlepiej
orzechowe.
Wydaje
mi się, że jedzenie jest bardzo ważne, mama codziennie dużo czasu
spędza w kuchni, sama zresztą też dużo je. A tatuś jeszcze
więcej.
Po
obiedzie najczęściej ucinam sobie drzemkę. Kiedy wstaję, mama
pyta, czy jestem głodna. Nie jestem pewna, czy ja wiem co to znaczy
być głodna, ale tak, jestem głodna. Daj am mamo, daj am.
Potem często też dostaję jakąś przekąskę. Jogurt, serek, monte,
kanapkę z nutellą, tosta, albo inne coś. Mama ma dużo pomysłów.
I skarby w tych szafkach..
Na
kolację zwykle zjadam mleko z kaszą, oczywiście bananową od bobo
vity, podobno mają dużo cukru, pewnie dlatego są tak pyszne.
Śpię
zwykle całą noc. Czasami coś mnie obudzi, albo sama się obudzę,
właściwie nie wiem dlaczego. Mama czasem myśli, że budzę się z
głodu, więc zdarza mi się jeść też w nocy.
Piję
najczęściej soczki. Różne pyszne, w kolorowych
buteleczkach.
Zauważyłam,
że na tle dzieci z placu zabaw wyglądam bardzo zdrowo, niektóre
są takie malutkie, chude jak mama mówi, muszą być bardzo
chore. Bardzo mi ich szkoda, myślałam nawet, czy nie przynosić im
na plac zabaw jakiegoś jedzenia, żeby troszkę wyzdrowiały.
Mam
w pokoju duże stojące lustro. Bardzo lubię się w nim przeglądać.
Kiedyś myślałam, że to obca dziewczynka, ale mama mi wyjaśniła,
że to moje odbicie. Ostatnio słyszałam, jak babcia po cichu
rozmawiała z mamą. Babcia pytała mamy, czy nie uważa, że ona
robi się gruba. Nie wiem o kim mówiły, ani co znaczy gruba.
Może moje odbicie jest gruba?
***
Mam
5 lat. Niewiele się zmieniło, poza tym, że wiem już kto jest
gruby, i wiem też, że to się odmienia. Dzieci na placu mówią,
że to ja jestem gruba, po czym śmieją się ze mnie, kiedy mamy nie
widzą. Mama jednak dalej mi mówi, że jestem śliczna i że
jestem jej księżniczką.
Nie lubię kiedy dzieci się ze mnie
śmieją. Najpierw robię się zła, a potem mi przykro. Ostatnio
popłakałam się przed lustrem, kiedy byłam sama w pokoju.
***
Dziś
minął 10 dzień pierwszej klasy. Chyba nie polubię szkoły.
Zastanawiam się, czy naprawdę jestem śliczna i czy to zdrowie musi
być takie uciążliwe. I czemu nikt nie leczy tych wszystkich
chorych dzieci. One się ze mnie śmieją, pokazują na mnie palcami.
Szkoła to okropne miejsce, w domu nikt mi tak nigdy nie robił.
***
Boże,
załamka. Całkowita. Mam 16 lat a wyglądam jak 30 - letni tucznik
rasy gigantus. Wcale nie jestem zdrowa, otyłość jest okropna. Nie
rozumiem, czemu mama mnie okłamywała. Nie umiem teraz ograniczyć
tego cholernego żarcia, całe życie jadłam i jadłam, i nikt i nie
mówił, że będę przez to tak wyglądać. Mateusz ogląda
się tylko za szczupłymi, normalnymi dziewczynami, na takiego
potwora jak ja nawet nie chce spojrzeć. Wcale mu się nie dziwię,
sama nie mogę już na siebie patrzeć. Kiedyś w tym lustrze
widziałam księżniczkę, dziś mam ochotę po prostu je pobić na
milion kawałków!
Spróbuję
chyba jakichś tabletek na odchudzanie, zamówię w internecie.
Mam dość tych drwin, muszę coś zrobić.
Tabletki
były beznadziejnym pomysłem. Dostałam po nich jakiegoś uczulenia
i wylądowałam w szpitalu. Musiałam przyznać się co wzięłam.
Totalna kompromitacja. Rodzice byli w takim szoku, jakby dopiero co
zdali sobie sprawę jak ich księżniczka wygląda, zresztą od
maleńkości. Na zdjęciach już jako trzylatka wyglądam jak mały
pulpet. Nie widzieli?
Całą
rodziną chodzimy do psychologa, to z zalecenia po tej akcji z
tabletkami. Rodzice zorganizowali też dietetyka, żeby nauczył nas
tajników zdrowego jedzenia. Słyszałam jak mama rozmawiała z
tatą, płakała, mówiła, że jak ona mogla taki syf we mnie
ładować, że gdyby tylko wiedziała, jakie to wszystko niezdrowe,
nigdy by mi tego nie dała do ust. Szkoda mi się jej zrobiło, skoro
naprawdę nie miała pojęcia co robi, dając mi te wszystkie
śmieciowe przekąski, trując margarynami w ciastach, złymi
olejami, cukrem.. nie mogę mieć do niej aż takiego żalu. Dostałam
też karnet na siłownię i basen. Łatwiej mi się teraz żyje, od
kiedy moja otyłość nie jest w domu niewidzialna. Teraz mnie
wspierają. Dla nich to zresztą też dobrze, bo wcale nie wyglądają
lepiej niż ja. Wszyscy teraz zdrowo jemy i rodzice więcej się
ruszają, zaczęli jeździć rowerami. Odzyskałam nadzieję na
normalność. Dobrze, że tak to się skończyło, bo wtedy przed
tymi tabletkami, zaczynałam mieć już myśli samobójcze, nie
widziałam dla siebie życia w takim stanie. Tak niewiele trzeba
było, żeby zacząć wszystko zmieniać, a ja mogłam to przepłacić
życiem.
***
Cześć!
Mam 20 lat. Dziś naprawdę mogę powiedzieć, że jestem zdrowa.
Udało mi się uciec z objęć otyłości, bez większego uszczerbku.
Nigdy już do tego nie wrócę, to były lata niewoli we
własnym ciele. Kto wie, co mogłam osiągnąć, gdyby nie kompleksy
i ograniczenia spowodowane otyłością. Nigdy już się nie dowiem,
ale najważniejsze, że dziś jestem wolna. Tryskam energią i
pomysłami. Chcę założyć klub dla otyłej młodzieży, która
tak jak ja kiedyś, nie wie co ze sobą zrobić. Chcę żeby był to
klub sportowo – edukacyjny, bo to właśnie wiedza o żywieniu jest
podstawą, jeśli chce się być zdrowym i nie być otyłym.
Kocham
moich rodziców, to nie zmieni się nigdy. Ale przykro mi, że
nie włożyli żadnego wysiłku w zgłębienie, chociaż troszkę,
zasad odżywiania i skutków spożywania wysoko przetworzonej
żywności, w dodatku w takim nadmiarze. Codziennie byłam
faszerowana cukrem, syropem glukozowo - fruktozowym, e polepszaczami,
białym pieczywem, odtłuszczonym mlekiem w proszku, odtłuszczonym
kakao, barwnikami spożywczymi, olejami z datą ważności w latach, fast fudami
i wieloma innymi świństwami. Robili to, bo nie wiedzieli. Dziś uważam, że bezwzględnie ktoś powinien edukować przyszłych rodziców w tym zakresie, żeby nieświadomie nie wyrządzali swoim dzieciom krzywdy na całe życie. Łatwiej jest wpoić dobre nawyki, niż najpierw eliminować stare i dopiero wprowadzać nowe.
W
każdym domu w kuchni powinien też wisieć obrazek, przedstawiający
rzeczywistych rozmiarów żołądek, byłby to mały obrazek.
Dziecko
nie jest niedźwiedziem, nie musi magazynować tłuszczu na zimę :)