Wszyscy podpijamy dzieciństwo z dziecięcych kubeczków.

 

Lato najmocniej budzi wspomnienia. 

Bo jest piękne, jest ciepłe, ale przede wszystkim jest pachnące! A jak mój ekspert twierdzi, nic tak nie działa na wspomnienia, jak właśnie zapach. (Nie kłóć się, na Ciebie mogą bardziej działać obrazy, mój ekspert nie jest do końca obiektywny.)


Moje lato pachnie ogórkami.. 

.. i jabłkami, skoszoną trawą, żniwami, jagodami, pomidorami i wieloma innymi. To taki wielki wonny bukiet wspomnień.
Tylko że poza zapachami, prawie wszystko się zmieniło.



Kiedyś nasze ulice były czyste tylko po deszczu.  

Pełno było na nich przeróżnych arcydzieł, stworów, księżniczek, kucyków, było wszystko co chcieliśmy. Ale przede wszystkim, zawsze były narysowane "klasy". Codziennie ktoś w to skakał.
Ileż to czasem było zachodu, żeby znaleźć idealny kamyczek, bo jeśli nie wychodziło, to zawsze przecież była wina kamyczka.

Druga sztandarowa gra, to było oczywiście "skakanie w gumę". Matko ile przy tym było frajdy. Poniedziałek - wtorek - środa - ... Brzmi mi w uszach, jakby to było wczoraj.
Do tego przewrotki na trzepaku, archeologiczne wyprawy, budowanie domków, schronów, szałasów, zbieranie właściwie wszystkiego..  Dzisiaj dzieci lajki zbierają.
Wracało się brudnym, nieraz coś było porwane, a zdarte łokcie i kolana to była codzienność.

Mam wrażenie, że moje roczniki, były ostatnimi, które to przeżyły, naprawdę od dobrych 15 lat nie widziałam "klas" na ulicy, chodniku, placu, no nigdzie. Mam nadzieję, że to tylko u mnie takie marne widoki.


Ja już piję ze szklanki. 

Chociaż czasem przychodzi myśl, że fajnie by było na chwilę chociaż, poczuć beztroskę tych najmłodszych lat. Znów móc, bez obrzydzenia, biec do mamy pokazać jaka długaaaa dżdżownica.
Ugotować zupę ze stokrotek i nalegać, żeby koniecznie każdy spróbował.

Wcale nie ubolewam, gdyż mam w domu "Dwa Kubeczki" z których codziennie co nieco podpijam.
Znowu mogę pobawić się klockami, że niby pomagam Im ten zamek zbudować, w rzeczywistości ciągle muszę Ich powstrzymywać przed za wczesną rozbiórką, bo przecież ja ten zamek chce skończyć!
Naprawdę też nie wiem kto lepiej bawi się w piaskownicy, być może, że ja.


Prawdopodobnie to już się nie powtórzy.

Jak moi Panowie wyrosną z kubeczków, następne kubeczki pojawią się tu dopiero zapewne w postaci wnuków. Więc to teraz mam tą szansę, żeby wybudować wszystkie zamki, które nie zostały wybudowane. Zrobić domki, które nie zostały zrobione. Dla siebie troszkę też, ale przede wszystkim dla Nich, chcę brać udział w kopaniu dołków na niewidzialną galaretkę, a nie tylko na to patrzeć.
Przez najbliższych kilka lat, mam niesamowitą okazję zaszczepić w moich dzieciach ciekawość do świata. Ciekawość do przyrody, chęć do obserwacji. Później będzie popij wodą.
To te pierwsze lata zdecydują, czy moje dzieci w przyszłości zachwycą się szumem liści, a bardzo chcę, żeby się zachwyciły. 
Chcę, żeby na spacerze wołały: "Mamo patrz! Ta chmura wygląda jak niedźwiedź, a tamta jak liść dębu!"

Mojej mamie się udało. 

Udało Jej się zasiać we mnie ziarno obserwatora, który patrząc na las zachwyca się, niczym krytyk paryską galerią.
Jeden człowiek zobaczy drzewo, ja zobaczę drzewo, dzięcioła, dwie wiewiórki, 3 i pół miliona liści, każdy inny, dwie dziuple, 16 głównych gałęzi, i 75 centymetrów kwadratowych mchu od strony południowej. To właśnie dzięki mamie, która pokazywała mi świat i bratu, który chodził ze mną na wędrówki.

Chcę, żeby tak też patrzyły moje dzieci, żeby nie biegły przez życie, jedynie pobieżnie wszystko oglądając. Uważam, że lepiej zobaczyć jeden film w całości, niż 15 zajawek.