Zatańcz ze mną na ulicy! O spontaniczności słów parę.


Właściwie to w domu zachowuję się najczęściej tak, jak mam ochotę, ale inaczej już to jest w miejscach publicznych. Z natury swej jestem spontaniczna, można by rzec, że roztrzepana, oraz że zazwyczaj reaguję zanim pomyślę. Bywa, że żałuję, bywa że na spokojnie, już po fakcie, rozważam możliwe scenariusze i dochodzę do wniosku, że lepiej by było gdybym jednak zareagowała inaczej.
Tylko że kiedy przychodzi co do czego, to mną po prostu kieruje instynkt. Patrząc z drugiej strony, żaden gatunek by nie przetrwał, gdyby nie kierował się instynktem. 

Zdarza mi się, kiedy idę sama, podśpiewywać sobie coś, albo głośno myśleć.. Bo skoro taką mam ochotę, to czemu mam się powstrzymywać tak właściwie? Jakie to ma dla mnie znaczenie, że ktoś mnie weźmie za wariatkę? Nawet mi pewnie o tym nie powie, a może komuś humor poprawię, też pożytek. 

 Najbardziej luźno czuję i zachowuję się w domu, i tu mi nie przeszkadzają domownicy, chcę głupieć to głupieję i nikogo to nie dziwi. Zaś wszędzie poza domem, ten sam luz czuję tylko wtedy, kiedy bliskich czy znajomych obok mnie nie ma. Wynika to chyba z tego, że mam zakodowane gdzieś w głowie głęboko, że takimi spontanami zrobię im siarę. Bo ludzie lubią się wstydzić za innych. 

Miałam kiedyś kolegę, nie wiem co dziś się z nim dzieje, ani czy znormalniał, ale odstawialiśmy razem różne pozytywne głupoty. Szczególnie zapadło mi w pamięć, kiedy przeszliśmy cały deptak, synchronicznie rzecz jasna, idąc w zwolnionym tempie zombiaczym krokiem. Miny ludzi były różne, od uśmiechu, przez śmiech, po pukanie się w czoło i wymowne kręcenie głowami. A nas to po prostu bawiło. Parę już lat od tego minęło, a ja chyba zezgredziałam, bo chociaż bez problemu mogła bym dziś zrobić to samo, to nie mam już tyle chęci, żeby kogoś na takie wyskoki namawiać. 

Zaakceptowałam fakt, że większość ludzi dorosła w bardzo paskudny sposób, mianowicie, zabijając w sobie beztroskiego dzieciaka. Zaraz by ktoś powiedział, „To Ty jeszcze chyba trosk nie miałaś!” Oj miałam, mam cały czas. Więc albo ja jeszcze nie dorosłam, albo mój wewnętrzny dzieciak jest zupełnie niereformowalny. Bo żebym wiodła życie bez zmartwień, to powiedzieć raczej nie mogę, nie wiem, czy właśnie dzięki temu, czy też pomimo tego, ale ja się naprawdę potrafię cieszyć z każdej „pierdoły”.  

Ptaszek śpiewa, pięknie śpiewa – więc się cieszę. 

Nie potrafię śpiewać, ale pisać umiem – więc się cieszę. 

Wywaliło mi pryszcza, ale nie dwa – więc się cieszę. 

Dzieci mają problemy, ale żyją – więc cieszę się niesamowicie. 

Wszystko zależy od tego, jak spojrzysz na rzeczywistość. 
Moja szklanka jest po prostu w połowie pełna. 

Ulegam emocjom, więc kiedy jakaś przyjdzie, to ja po prostu reaguję. Nie jestem w stanie, nie chcę nawet, po wystąpieniu jakiegoś bodźca, za każdym razem przemyśliwać jak powinnam zareagować, czy tak będzie za głośno, czy nie, czy słowo będzie odpowiednie... 
Bzdura! Co to za życie, jeśli nie ma w nim miejsca na bycie po prostu sobą. 
Nie cierpię musieć ważyć każde słowo, krok i czyn, i to tylko dlatego, żeby mieć pewność, że każdemu się to moje zachowanie spodoba. 
Nie pomyślcie sobie, nie chcę goła po ulicy biegać, a już na pewno nie w taką pogodę, chodzi mi o taką zwykłą codzienność, która może być o wiele weselsza, jeśli pozwolimy sobie na więcej luzu i więcej pola do radości. 

Nie namawiam nikogo do irracjonalnych zachowań, absolutnie, ale uważam, że jeśli idziesz ulicą i masz ochotę śpiewać – to śpiewaj Pan! I Pani też niech śpiewa. 

Jeśli zaś jesteś z drugiej strony, masz takiego spontano-wybuchowca u boku, to niech Ci nie przychodzi nigdy do głowy, żeby się za niego wstydzić. Wstydzić każdy powinien się tylko za siebie, ale radość, śpiew, pląs, czy nawet krzyk, jeśli pochodzą prosto z serca, są naturalnym sposobem bycia tego człowieka, naturalną reakcją, to nie są żadnym powodem do wstydu. 

Weź wyobraź sobie świat bez takich pozytywnych szaleńców. 
Strasznie byłby smutny, jednolity i przyziemny. 
Nudny po prostu. 
Ja takiego świata nie chcę. 

Jeśli więc kiedyś idąc ulicą, usłyszysz kogoś kto idzie i śpiewa, chociaż wcale nie potrafi, to mogę być ja. Śmiało możesz się do mnie przyłączyć, razem może nawet zatańczymy. 




  

Komentarze