Usechł
nam stary świerk, ten na zdjęciu. Większość już zbrązowiała,
sekcji jeszcze nie miał, więc nie wiem dlaczego, ale skutek jest
taki, że już tylko szpeci niestety.
Logicznym
dla człowieka rozwiązaniem, jest wziąć piłę, siekierę czy
innego stihla i po prostu obiekt wyciąć.
Ale
nie..
Nie,
nie, nie..
Pff...
też pomysł, że można samemu coś zrobić. Nie ma znaczenia, że
Ty ten świerk posadziłeś, sam dbałeś o niego, nie szkodzi, że
stoi na Twojej własnej, prywatnej działce. Żeby go dziś ściąć,
musisz mieć zgodę.
Najpierw
urząd. Urząd musi być ważny, to też sprawa nie może być za
prosta.
Zaczynamy
od napisania wniosku.
Zawieramy
w nim jaki to gatunek drzewa, podajemy średnicę i wysokość oraz
dlaczego chcemy się go pozbyć z posesji. Ze swojej własnej
oczywiście..
Następnie
z gotowym wnioskiem idziemy do urzędu, gdzie dowiemy się, jak
bardzo nasz wniosek jest zły i niekompletny.
Okazuje
się, że potrzebna jest mapka. Najlepiej ksero z aktualnego
scalenia. Pani w gminie, nie uzna żadnych bubli, taka służbistka
pełną piersią. Trzeba też numer działki, najlepiej odpis z
księgi wieczystej..
Na
ksero mapki, musisz, najlepiej precyzyjnie, nanieść miejsce gdzie
drzewo rośnie. Myślę, że nie zaszkodzi narysować, dokładnie
drzewo jakim jest, z uwzględnieniem które gałęzie już
uschły, a które jeszcze nie.
Jeśli
jesteś współwłaścicielem, pamiętaj, że na wniosku muszą
widnieć podpisy wszystkich pozostałych właścicieli, inaczej
wniosek będzie nieważny.
Jak
już ogarniesz podpisy, mapkę i rysowanie, składasz wniosek.
Możliwe,
że odwiedzi Cię ktoś z urzędu, w celu weryfikacji prawdziwości
informacji podanych we wniosku.
Ostatecznie
wydana zostanie decyzja, czy możesz to uschnięte drzewo ściąć,
czy też nie możesz.
Tak
sobie w tym naszym urzędzie pomyślałam, że ja naszemu świerkowi
dam jednak szansę, niech postoi do wiosny, a nóż widelec odżyje..
Albo
biurokracja może padnie..
Tak
czy tak, jednak zaczekam.