Pedantka kontra Dziecko.

Da się to pogodzić! Kompromisem..

Z perspektywy czasu.

Zawsze denerwowały mnie brudzące wszystko dzieci, nie mogące usiedzieć z tym kruszącym okrutnie ciastkiem, brudząc cały dywan, kanapę, poduszki.
Rozmowa z koleżanką przestawała mieć znaczenie, widziałam tylko Jej dziecko i okruszki. Mnóstwo okruszków...
Również dzieci rwące książki, niszczące zabawki, wrzeszczące bez powodu, bijące kolegów, ogólnie wszystkie rozwydrzone i nie uczone porządku, wszystkie One bez względu na swoją uroczość, denerwowały mnie okropnie.
Myślałam sobie wtedy, że moje dzieci, to będą inne. Będą grzeczne i nauczą się raz dwa, że to nie ładnie kruszyć. 
Tak, ja w to serio wierzyłam.

Na pewnym etapie to nieuniknione.

Nieuniknione, że będzie brudzić. Bo musi. Musi się nauczyć, a żeby się nauczyć, chociażby operować łyżką, trochę musi z niej spaść. 
Ileż mój pies już na tym skorzystał...
I tu już zaczyna się nasza rola, żeby tłumaczyć dziecku, że nie po to ma jedzenie. Jedzenie, jeśli jest już przyrządzone, wcale nie powinno latać.
Jak mój Skarb ewidentnie zaczyna się bawić zawartością talerza, to mu Go zabieram. Oddaje raz, jeśli twierdzi, że dalej jest głodny. Jeśli bawi się znowu, to zabieram i już nie oddaje.
Ktoś powie, że okrutne? 
Ja powiem, że wcale. Nauczył się szybko, że jem albo nie jem, nie muszę pół godziny biegać za Nim z talerzem. 
Dziecko, jeśli jest zdrowe, na pewno samo się nie zagłodzi, zje tyle ile potrzebuje. 
Łatwo jednak przyzwyczaić młody brzuszek jeść za dużo, dosłownie rozepchać. Bo za mamusie, za tatusia, za babcie.. a biedne dziecko pcha na siłę. To jest okrutne. 
Wiąże się to bezpośrednio z czystością przy jedzeniu. 
Bo kiedy moje głodne dziecko siada do obiadu, to je, aż się naje i odsuwa talerz, jeśli ja mu daję a On już nie chce, to mówi Nie. Nie ma tu ani czasu ani miejsca na rozwalanie wszystkiego po całej kuchni czy pokoju, bo "za wujka",  już nie może młody wepchać. Kurcze, biedny wujek.

Dzieci pedantów też bałaganią.

Tylko że swoich dzieci, to nawet bałagan się kocha. 
Mniej i inaczej się go widzi.
  • Jak się dobrze zastanowić, to ten dywan i tak już był do wymiany, więc w sumie podziękujmy mu za ten sok marchewkowy, który dzięki Niemu rozkosznie w owy dywan wsiąknął i za nic nie chce odejść.
  • Ściany w sumie były nudne, te kredkowe kreseczki bardzo dodały im uroku i nowoczesności. Mały designer. 
  • Chciał przecież dobrze, skąd miał wiedzieć, że wycierając ścianę chusteczką  nawilżaną, przebije się do zupełnie innego koloru. Ale jakie było jego zdziwienie i radość, czuł się chyba jak archeolog po ważnym odkryciu.
  • Firanki obrywają się same. Albo "dzidzia" oberwał. Dzidzia pełzać tylko potrafi, kto by pomyślał, że taki sprytny.
  • Młody wychodzi z założenie, że ubranka co jakiś czas po prostu trzeba posegregować. Pomaga mi załatwiając pierwszy etap, robi miejsce w szafce.
  • Wysypując cały worek chrupek idzie nam na rękę, po co tyle razy szeleścić. 
Robi wiele bałaganu. Ale..

Tłumacz i zbieraj plony.

To jedyna dobra droga, skuteczna. 
Dzieci są mądre, jeśli mają mądrego przewodnika. 
Bycie bałaganiarzem i niechlujem nikomu nie ułatwi życia. Ograniczy samodzielność i skaże na życie w brudzie.
Kiedy widzę, jak Młody odnosi butelki, pampersy, rwie się odnieść pranie, talerzyk, zbiera zabawki, segreguje klocki, błaga wręcz o szmatkę żeby wycierać ze mną kurze, aż serce mi rośnie. Do niczego Go nie zmuszam, pokazuję, daję przykład, czasem proszę a czasem nie muszę i podziwiam jak mi rośnie zaradny mężczyzna.