Do
niedawna tak właśnie rozumiałam sens nadstawiania drugiego
policzka.
Mój
racjonalny rozum zawsze krzyczał, że tak być nie może, nie dam
się tak po prostu bić, bez żadnej obrony czy kontrataku.
Właściwie, w momencie kiedy ktoś mnie zaatakuje, nawet bym nie
zdążyła pomyśleć o innej opcji niż obrona. Mało kto by zdążył.
Naturalnie i odruchowo przecież, jesteśmy zaprogramowani do samoobrony, ewentualnie ucieczki, która też jest formą
obrony. Ale żadna z tych opcji nie jest nadstawieniem drugiego
policzka.
Nic
mi się nie zgadzało.
Idąc
tym samym tokiem myślenia, wręcz grzechem by była samoobrona, bo masz nadstawiać a nie oddawać, a to
przecież destrukcyjne i niedorzeczne. Szalona wiara, rzec by się
chciało. Nie potrafiłam tej Ewangelii (Mt 5, 40) przyjąć w takim
wydaniu.
Nie
mogłam zrozumieć, czemu Bóg miałby chcieć, żebyśmy wbrew
sprawiedliwości nawet, byli wielokrotnymi ofiarami każdego, kto
tylko zechce podnieść na nas rękę. To się kłóciło ze
zdrowym rozsądkiem, kłóciło się ze wszystkim.
I
całe szczęście, że się kłóciło, bo zaczęłam drążyć.
Ze
Starym Testamentem sprawa jest o tyle prostsza, że wiadomo, iż jest
on wielką metaforą i przez pryzmat metafory należy go czytać i
rozumieć.
Trudniej
jest już z Nowym, tu trzeba znaleźć sens Ewangelii, odnieść go do
siebie, do czasów w których się żyje. Osoby będące
na innym etapie rozwoju duchowego, zupełnie inaczej zrozumieją tą
samą treść. Ba, nawet ta sama osoba, czytając tą samą Ewangelię
w jakimś odstępie czasu, też może odnaleźć inne znaczenie niż
poprzednio, będąc w innej sytuacji inaczej Ją do siebie odniesie,
inaczej zrozumie.
Tylko
że ja, ciągle nie potrafiłam dokopać się do właściwego dla
mnie zrozumienia tego fragmentu Mateuszowego Pisma.
Rozumiana
dosłownie pogwałcała przecież naturalne prawo do samoobrony,
którego absolutnie nie miałam zamiaru się wyrzekać.
Spotkałam
się z interpretacją jakiegoś księdza, że to my sami mamy ocenić,
czy oprawcy pomoże w zrozumieniu swojej, no nazwijmy to głupoty,
jeśli uderzy nas po raz drugi. Jeśli ma mu to pomóc, to mam
się dać trzasnąć. Dopiero jeśli uznam, że oprawca nie wyniesie
z tego pożądanej nauki, mam prawo do obrony.
Ale
chwileczkę! Moja twarz to nie gabinet psychoterapii!
Po drugie, kiedy
ja mam niby przeprowadzić analizę zachowania tego człowieka, skoro
takie sytuacje dzieją się raczej bardzo szybko. Nie wiem, jak Neo
miała bym zatrzymać czasoprzestrzeń, dokonać analizy, i
zdecydować czy warto się dać uderzyć czy nie.
Ta
interpretacja też nijak mi nie odpowiadała, dalej zakładała
dosłowny sens dacia się bić, a ja bita być nie chcę. Takie
dawanie się lać, zakrawa przecież na masochizm, który jest w końcu grzechem przeciwko własnemu ciału.
Rozumiejąc
Ją dosłownie, można się przerazić i zwątpić zupełnie w sens
wiary.
No
powiedzmy, bandyta okradł Ci dom, więc kiedy już wszystko kupisz
nowe, zaproś go, żeby okradł Cię znowu.
Skoro
ukradł Ci samochód, a masz jeszcze motor, to i motor mu
oddaj. Jeśli zgwałcił Ci córkę, a masz jeszcze jedną, daj
mu ją do zgwałcenia również. Może to bardzo drastyczny
przykład, ale dobrze obrazuje, jak bezsensowne jest tłumaczenie
tego policzka dosłownie. To nie może być tak rozumiane, i nie o to
musi chodzić, bo była by to prawie instrukcja dla samobójcy.
Dalej
więc, nic się kupy nie trzymało, gubiło sens.
Dopiero
moja bardzo porządnie przyszyta Ciocia, skierowała moje myśli i
rozumowanie na właściwy tor.
Dzięki
Niej właśnie, uświadomiłam sobie, że Pan Bóg wcale nie
miał na myśli, żebyśmy byli dającymi się lać ofiarami losu,
żebyśmy dosłowny drugi policzek nadstawiali. Nie, nie, nie,
całkowicie wręcz odwrotnie.
Ten
drugi policzek to nic innego jak ODWAGA, a nie poddaństwo złu, czy
niesprawiedliwości.
Już
tłumaczę sens mojej dedukcji, wspaniale można to zresztą odnieść
do obecnych czasów hejtu, miałkości, nijakości i
narzucanych nam zewsząd modeli myślenia.
Dziś
trzeba mieć odwagę właśnie, żeby bronić swoich przekonań, żeby
być hardym zającem w stadzie wilków, nie dać się zamknąć w klatkę cudzych przekonań. Trzeba mieć odwagę,
by pomimo hejterstwa, wyśmiewania, szyderstwa nieraz, dalej z odwagą i podniesioną głową, bronić swoich racji.
To
jest właśnie ten drugi policzek.
Nadstawiam
go w momencie, kiedy pomimo różnych usłyszanych czy
przeczytanych obelg, gromów i gróźb, dalej pozostaję
przy swoim zdaniu, czym narażam się na kolejne szykany, więc nadstawiam
drugi policzek, ale w imię obrony swojej prawdy, swojego zdania.
Ileż z nas codziennie to robi.. zupełnie nawet nieświadomie, wcielając
w swoje życie tą Ewangelię, a jednocześnie twierdząc, że
absolutnie nie będzie drugiego polika wystawiał żeby tylko
wypełniać Pismo. Taki paradoks niezrozumienia, który sama od
lat praktykowałam.
Tak
rozumiany fragment Ewangelii wg Św. Mateusza, w końcu wydaje mi się
mądry i bardzo potrzebny. Uczy, jak ważna jest odwaga w obronie
własnych przekonań, nawet pomimo zagrożenia, pomimo ataków
i prób ośmieszania.
Ty
nie masz być ofiarą, tylko odważnym człowiekiem.