Zatrzymaj się przy drzewie!


Poważnie.

Idąc gdzieś następnym razem, zatrzymaj się przy jakimś drzewie, które Ci się spodoba. 
Jeśli będzie wiał wiatr, to masz wielkie szczęście, możesz też go posłuchać. 
Wiesz, jak piękny jest koncert liści w lasku brzozowym?

Popatrz na to swoje drzewo.

Stoi czy mróz czy skwar. 
Nie zmienia miejsca, nie pada, nie poddaje się pod naporem burzy. 
Stoi dalej. 
Powali je dopiero starość, huragan albo siekiera.

Bądź jak to drzewo.

Twardy w swoich przekonaniach. 
Swoim tempem rozwijaj się i wzrastaj. 
Pozerstwem nie zdobędziesz poklasku. 
Ono, to drzewo, nie przejmuje się co powie sąsiednia osika o jego korze, ani czy sukienka z liści dobrze na nim leży, ono zna swoją wartość, plus nikt go nigdy nie bił, prawdopodobnie też nikt na nie nie krzyczał, spokojnie więc, w ciszy i spokoju urosło. 

Wiatr - nie wiatr, zawsze jest wyjście..

 Bo zawsze jest wyjście, tylko nie zawsze je widać. 
Albo nie zawsze chce się je zobaczyć. Może nie che się widzieć. 
Człowiek do wszystkiego chyba jest w stanie się przyzwyczaić, tylko po co? 
Nie lepiej wstać i powalczyć? 
Mniej gderać, a więcej robić? 

Cecha najwspanialsza, drzewo nie narzeka! 

Słabo mi się robi, jak rozmawiam z człowiekiem, który na wszystko narzeka. 
Wszystkiego zawsze za mało, dzieci nie zachowują się jak dorośli (będzie wpis), sąsiad ma trawę zieleńszą, teściowa denerwuje, w boku strzyka, w nerce kole, masło zjełczało, pryszcz na dupie wyskoczył... 
Nasiąkam tym i drętwieje.
To emocjonalne wampiry, komary wpuszczające wirus zgredowatości. 
Powinni chodzić ze znaczkiem na czole, co by przypadkiem nie wplątać się w przypadkową rozmowę będąc na spacerze z psem. 

Żadno drzewo, nigdy nie spierze tak nikomu głowy, jak dziesięć minut rozmowy z takim zrzędolino. 

Powrót do korzeni.

Potrzebuje człowiek natury, żeby nie zdziczeć, ot paradoks. 
Nawet zagorzałe mieszczuchy od czasu do czasu gdzieś wypadają. 
Naładować akumulatory i posłuchać ciszy. 
Popatrzeć na coś ładniejszego niż beton i bilbordy.

Polecam.