Jestem z Tobą, Trzymaj się, Współczuję Ci, Będzie dobrze! Czyli kiedy lepiej milczeć.

Cztery sztandarowe głupoty, kiedy nie wiesz co powiedzieć na pogrzebie. 

  • Jestem z Tobą!

    Czyli rozumiem, że będziesz przy tej osobie cały czas, aż się nie pozbiera po stracie. Będziesz wspierać, znosić marudzenie, dolewać wino i przynosić chusteczki. Będziesz pocieszać, niestrudzenie, aż uznasz, że dramat minął.
    Będziesz? Bo jak nie będziesz to nie rób nadziei. 
    Przecież to, że jesteś z tą osobą w chwili wypowiadania tych słów, to oczywiste, jaki jest sens, żeby to to podkreślać? Może mieć człowiek doła, ale jeśli nie jest niewidomy, to zapewne Cię widzi. 
  • Trzymaj się!

    Czego? Kogo ma się trzymać? Siebie? Ciebie? Szafy?
    Dlaczego w ogóle ma się trzymać?
    Jeśli rozpacz jest warta powodu, to niech tego żalu wywali z siebie od razu jak najwięcej, a nie bez sensu "się trzyma". Jeśli ma podstawy do "nie trzymania", to czemu, jeszcze na czyjąś prośbę, ma próbować się pozbierać, kiedy jedyne na co ma ochotę to pogrążyć się w rozpaczy.
    Wypłacz się - brzmiało by w tym miejscu i lepiej i rozsądniej.
  • Współczuję Ci!

    Serio?
    Przeanalizuj słowo WSPÓŁ-CZUJĘ.
    Czuję to samo, co ty.
    Bardzo mocno nadużywane słowo, zupełnie straciło swoją rangę.
    Rodzeństwu ginie ojciec, oni sobie współczują, ogólnie ludzie, których łączą bliskie relacje między sobą i łączyły ze zmarłym, mogą sobie współczuć.
    Ale jak może szczerze współczuć ktoś, kto po owym pogrzebie, wróci do swojego domu przepełnionego radością, a przynajmniej nie przepełnionego żałobą?
    Nawet największy empata, nie jest w stanie  tak po prostu poczuć bólu po stracie kogoś, z kim miał niewiele wspólnego. Może być mu smutno itd, ale logiczne, że nie będzie łamał sobie serca na zawołanie. Zresztą po co miałby to robić?
    Więc jeśli żałobnikiem nie jest naprawdę bliska Ci osoba, daruj sobie "współczuję".
    Tylko będąc w tym samym położeniu, możesz szczerze współczuć.
  • Będzie dobrze!

    Pewnie, że w końcu będzie dobrze, czas zrobi swoje. Ale czy naprawdę, już teraz jest ten moment, żeby to biednemu płaczącemu uświadamiać?
    Pewnych etapów przeskoczyć się nie da, "pogódź się i żyj dalej" jest na końcu, nie na początku.
    To nawet niesmaczne, taka próba przejścia z sytuacją do porządku dziennego: Stało się, umarł, ale spoko, będzie dobrze!
    Daj człowiekowi trochę porozpaczać, on teraz nie ma w głowie, że będzie dobrze. W nosie ma jak będzie. Wie, jak jest tu i teraz, czyli źle.
    Poza tym, skąd Wiesz jak będzie?
    Pomożesz gdyby jednak dobrze nie było?
    Co Wy byście jeszcze dodali do tej listy? 

    Uściśnij dłoń.. 

    Myślę, że taki uścisk dłoni, bez zbędnego gadania, może być najlepszym rozwiązaniem, jeśli relacja pozwala - przytul.
    Naprawdę uważam, że lepiej nie mówić nic, niż gadać byle co.

    Tradycyjne kondolencje mi jakoś ciężko przychodzą, wolę więc przemilczeć, niż palnąć głupotę sztandarową.