Co powinno odstraszyć Cię w partnerze. Czyli o tym, jak wybrać tego właściwego.


Powiem Ci dziś rzecz bardzo ważną. Powiem Ci, jak może wyglądać Twoje życie, jeśli źle, lub jeśli mądrze, wybierzesz sobie chłopaka, który stanie się Twoim mężem, czy życiowym partnerem. 

Z autopsji wiem, pamiętam jeszcze, jak to jest mieć klapki na oczach, nie kierować się za grosz rozumem, a tylko porywem serca. O mały włos, no może nie było jeszcze tak blisko, bo ostatecznie nie uciekałam z ołtarza, ale mogłam zostać żoną kogoś, kto się w ogóle na mojego męża nie nadawał. 
Bo nieodpowiedzialny, bo niewierzący, bo biorący się za życie jak pies za jeża. Bo chociaż ogólnie spoko na co dzień, to jednak przyszłościowo zupełnie nie dla mnie. Bo i miłość mógł okazywać bardziej, bo przytulać mógł częściej, bo kiedyś tam kazał mi się zamknąć, bo kiedyś tam nie pomógł wtedy kiedy powinien, bo nadużył zaufania, bo nie lubił moich rodziców, bo jego mama nie lubiła mnie, bo.., bo..., bo.... .

Ale zanim serce oddało głos rozumowi, wiele się musiało zadziać. Wiele razy musiałam zapłakać, wiele razy musiałam zarwać noc myśląc co dalej, wiele win czerwonych musiałam wypić z przyjaciółką, zanim powiedziałam nie, dość, nie chcę, żeby moje życie było loterią, że albo się uda, albo się nie uda.
Małżeństwo miało być stabilizacją, upragnionym oddechem od niepewności pokręconych związków i uczuć. Z założenia tym jest, więc nie mogłam wyjść za kogoś, kto miał za dużo za uszami. Oświadczył się, a jak! Ale dopiero kiedy nie widział już innego sposobu na zatrzymanie mnie, dopiero kiedy grunt spod nóg osunął mu się tak bardzo, że zwykłe obiecywanie pierdół nie mogło już zadziałać. Wytoczył więc ciężką artylerię, ale ja byłam już tak opancerzona, że żadna kula, nawet armatnia, nie miała szans mojej zbroi przebić. I nie przebiła. 

Wiele dziewczyn myśli, że będą w stanie cudownie odmienić swojego faceta po ślubie, albo dziecko go odmieni..., albo sam się odmieni, bo w końcu stanie się głową rodziny. O ile wady są błahe, oczywiście, że warto nad nimi pracować a nie skreślać, trzeba nawet, ale nie można się oszukiwać, że po ślubie nastąpi jakaś cudowna samoistna przemiana, i że zamiast „zamknij się” usłyszysz „zamknij skarbie te śliczne usteczka”. Znam takich ludzi, ona nadal słyszy „zamknij się”, czasem nawet „zamknij ryj”, zamiast: „kochanie dość, muszę ochłonąć bo powiem coś złego”. Znaczenie to samo, a jaka wielka różnica. Ja mogę sobie tylko wyobrażać, jaki wielki żal ona czuje, kiedy to słyszy, bo mino tego wszystkiego, kocha go ciągle nad życie.

Znam parę, już rozwodników, gdzie niewiele przed ślubem dziewczyna dostała takiego placka w twarz, że aż ją obróciło. Wyszła za niego „pełna nadziei na cudowną przemianę”. Owszem, zmienił się, ale na gorsze. Siniaki zaczęły być codziennością, a rozwód jedną z droższych imprez w jej życiu. Dziś ma świetną rodzinę, synka, oraz męża, który szanował ją od początku i szanuje po dziś dzień.
Bo to właśnie głównie o ten szacunek się rozchodzi. Wzajemny rzecz jasna. Tam gdzie jest szacunek tam będzie i rozmowa i kompromis. Tylko na szacunku można zbudować prawdziwą dojrzałą miłość, która nie skończy się po etapie zakochania. Wszelcy badacze związków i relacji międzyludzkich, jednogłośnie twierdzą, że tan pierwszy etap związku, czyli etap euforycznego zakochania, trwa około dwóch lat. Potem zaczyna się albo dojrzała miłość, nad którą trzeba pracować, albo znudzenie, szarpanina, frustracja i finalnie w końcu rozpad, nawet jeśli nie związku, to po prostu rozpad wzajemnej miłości. 

Dlatego tak ważne jest, z kim się zwiążesz. Bo nawet w tej fazie szaleńczego zakochania, przebija się prawdziwe oblicze. Dlatego to tak ważne, żeby wyłapać wcześnie momenty, kiedy brak jest dla Ciebie szacunku, cierpliwości, wsparcia. Bo jeśli już w tych początkach zwietrzyłaś chamstwo, możesz być pewna, że ono nie zniknie. Wręcz odwrotnie, z czasem dostaniesz go zapewne więcej, i w mocniejszym wydaniu. Oburzaj się na takie zachowanie, bez obaw, że: „o jejku, ale jak mnie rzuci? A ja go tak kocham przecież..” Niech rzuca. Znaczy, że wcale nie taka wielka ta jego miłość. Mniej to też zaboli teraz, niż za 10 lat (jeśli jesteś twarda sztuka), albo 5 lat (jeśli jesteś mniej odporna), przy rozwodzie, podziałach i dzieleniu się dziećmi na święta.

Nie zrozum mnie źle, w żadnym związku nie ma tak, że zawsze jest super. Nawet w zdrowej relacji pojawią się chwile, kiedy będziesz miała ochotę trzasnąć drzwiami, wyjść i nie wracać. Ale raczej tego nie zrobisz. Kiedy dojdą dzieci, nie zrobisz tego prawie na pewno. Zwłaszcza, jeśli luby jest świetnym tatą, tylko między Wami coś się akurat popierdzieli. Ma prawo się popierdzielić, jak wszędzie, ale trzeba dwoje mądrych ludzi, emocjonalnie dojrzałych, żeby dojść z powrotem do ładu.

Dlatego od początku graj w otwarte karty. Jeśli jesteś w środku pluszowym misiem, potrzebującym dużo czułości, nie zatajaj tego, tylko mów o tym głośno, całe życie będziesz taka, więc całe życie będziesz tego potrzebować. Nie akceptuj wszystkiego jak leci, bo miłość zasłania Ci oczy, a strach przed odrzuceniem knebluje usta. Rozmawiaj, wyczuj, czy wybraniec to człowiek skłonny do kompromisu, pracy nad sobą i nad Wami, czy raczej typ, który siebie uważa za gwiazdę, a reszta świata ma się do niego dostosować. Z takim za wiele nie zbudujesz. To są fundamenty. Nie bagatelizuj, że raz czy dwa nie przepuścił Cię w drzwiach, nie bagatelizuj, bo to świadczy też o jego kulturze i wychowaniu. Nie nazywaj bałaganu w jego pokoju „słodkim rozgardiaszem”, bo kiedy za parę lat nie będzie chciał pomagać Ci w ogarnianiu domu, nie będzie już tak słodko. Nie twierdzę, że różne kiepskie nawyki to zawsze powód do rzucania, ale jeśli nazwiesz od razu sprawy po imieniu, jest szansa, że się osobnik trochę zawstydzi, i trochę zastanowi, jest szansa, że zacznie dbać o swoje otoczenie i wejdzie mu to w krew.

Bacznie obserwuj jak traktuje swoją mamę, bo jeśli ta mama to nie jakaś patologiczna jednostka, która w jakiś autentyczny sposób zatruła mu życie, a raczej normalna kobieta dbająca o rodzinę, to jest wielkie prawdopodobieństwo, że będziesz w przyszłości traktowana na ten właśnie wzór. Idealnie było by być świadkiem jakiejś kłótni, da Ci to zarys waszych kłótni w przyszłości. Jeśli luby nie odnosi się słowem i czynem z szacunkiem do własnej matki, to wysoce prawdopodobne, że przełoży się to w przyszłości na Ciebie. I to nie są jakieś wymysły, tylko długoletnie obserwacje psychologów i terapeutów. Tak to po prostu działa, od dawien dawna.

Przesłanek jest wiele, tylko w euforii zakochania nie zawsze łatwo je dostrzec, a może raczej nie łatwo zrozumieć i uwierzyć, co zwiastują na przyszłość. 

Moim zdaniem, najważniejsze to od początku jasno mówić o swoich potrzebach i oczekiwaniach, chyba że, chcesz potem całe życie wkurzać się i odkładać na bok, to co naprawdę dla Ciebie ważne. W związku wiele można wypracować, ale obie strony muszą być do tej pracy skore. Obie strony muszą mieć świadomość swoich wad, muszą chcieć iść tą samą drogą.


Miłość jest jak roślina. Trzeba o nią dbać, podlewać, pielęgnować każdego dnia, bo inaczej uschnie. To nie perpetuum mobile, że przez 50 lat będzie po prostu samo z siebie ciągle działać. Miłość potrzebuje wzajemnego czasu, uwagi, szczerości. Miłość potrzebuje zrozumienia, wsparcia, czasem i wybaczenia. Zadbana, pielęgnowana, i odpowiednio osłonięta roślinka przetrwa wszystko, i burzę, i grad, i mróz, ale pamiętaj, że nie wszystkie rośliny są mrozoodporne, niektóre trzeba odpowiednio okryć. Okryć ciepłym płaszczem pokory, rozmowy, szczerości, skruchy, ażeby po przejściu mrozu, znowu przepięknie rozkwitły. Zważaj więc na to, czy Twój ogrodnik posiada odpowiednie kwalifikacje, ażebyście razem odpowiednio zadbali o Wasz wspólny domowy ogródek szczęścia. 


 

Komentarze