Wygląda
na to, że szalony agent nieruchomości tym razem nie kłamał. Ma na
sumieniu różne dziwne akcje, wysyłał ludzi do oglądania
starych szop, zamiast „lekko podniszczonych domków”, ale
naszym oczom ukazała się duża chata, na pierwszy rzut oka wcale
nie wyglądająca najgorzej. Czas odbijał się w niej niczym w
lustrze, pamiętała upalne lata i mroźne zimy. Dwa dęby, rosnące
przy lewym i prawym rogu budynku, swoją potęgą zdawały się
umacniać jej ściany.
Chata
w całości była drewniana, osadzona na pięknej, solidnej,
kamiennej podmurówce, dokładnie tak, jak chciałam. Okna dość
mocno podniszczone, pewnie będą do wymiany, ale tego akurat się
spodziewaliśmy. Oczyma wyobraźni, widziałam się już krzątającą po kuchni
swojej chaty, w fartuszku w niezapominajki, gotując przysmaki dla
moich chłopaków.
- O,
a tam trzeba postawić garaż na motorówkę. - w końcu
uruchomiwszy swoją wyobraźnię M. zaczął rozglądać się dookoła
z uśmiechem na twarzy.
- Nie
wierzę, że to robimy. - Stwierdziłam, mając w głowie wszelkie
wygody cywilizacji, których może nam tu brakować. - To
będzie przygoda naszego życia. - Wymamrotałam kładąc się na
gruby dywan z niekoszonych traw, odganiając wszelkiej maści
robactwo, i podziwiając jednocześnie cumulusy na niebie.
- Będzie
padać. - Rzuciłam wcale nie przekonana.
- A
co, tukana słyszałaś? - Zaśmiał się M.
- Nie,
chmury się burzą, więc może być burza. Chodź, spróbujmy
wejść do środka.
Stan
schodów pozostawiał wiele do życzenia. Poręcze właściwie
nie istnieją. W dwóch stopniach są ogromne dziury, dwa to
jedna wielka dziura, trzy są spękane jak nieszczęście, zaś jeden
wygląda prawie jak nowy.
Solidne
drzwi wejściowe zdawały się zapraszać mieszkańców a
odstraszać złodziei. Nie mają żadnych szybek, zdobień, judasza
czy innych ceregieli; po prostu solidny kawał drewna. Pięknie
oheblowane i zaokrąglone, okute w mocne zawiasy, tworzą obraz
wspaniałych drzwi.
Chata
w środku, okazała się nie żadną chatą, tylko pięknym domem z
idealnym rozkładem pomieszczeń. Główny punk stanowi wielki
salon, z ogromnym kominkiem w całości zrobionym z kamieni, takich
samych jak podmurówka domu. Drewniane, grube bale składające
się na budowę ścian i sufitu, sprawiają wrażenie nietkniętych
czasem, poza pajęczynami i lekkim brudem, zdają się być jak nowe.
Na
środku, dumnie niczym muzealna ozdoba, stoi ława z ciętego wzdłuż
pnia dębu, okalają ją dwa fotele i kanapa, w całości drewniane,
pozbawione jednak poduch na siedziskach.
- Co
będzie zielone? - Zapytał zdziwiony.
- O
mamo, no poduchy na kanapie będą zielone. - Wyśpiewałam
entuzjastycznie.
- Mogą
być zielone. Ale dla kontrastu na fotelach pomarańczowe, dobra? - Zapytał.
Zdziwił
mnie nieco, ten dekoratorski polot męża, więc zapobiegawczo
poinformowałam, że wystrojem kuchni zajmę się sama, po czym tam
właśnie skierowałam swoje kroki.
Kuchnia
jest duża, jasna i prawie taka, jaką miałam nadzieję zobaczyć.
Wielki drewniany stół jest zdecydowanie sercem tego domu. Wygląda
jak najsolidniejszy stół na świecie. Całość dopełniają,
pamiętające pewnie tysiące obiadów, meble z duszą. Rzeźbienia na
frontach, pomalowane ciemniejszą bejcą, aż prosiły o zapytanie,
czyje ręce zrobiły takie cudeńka.
Nie
mogłam wprost uwierzyć, że to wszystko może być nasze, i to w
miejscu, gdzie chcemy przenieść nasze życie.
Dom
posiada dwie sypialnie, obie dość duże i obie całkowicie puste.
Łazienka
również do małych nie należy, a na jej wyposażenie składają
się mała, dość brzydka umywalka i muszla klozetowa, również
do wymiany. Widoczne jest miejsce, gdzie stała wanna.
- Potrzebny
tu będzie konkretny remoncik. - Stwierdziłam, spoglądając na
reakcję M.
- Owszem,
- odrzekł - ale przecież mogło być gorzej.
- Co o tym wszystkim myślisz? - Zapytałam z nutą niepewności
głosie. - Dobrze robimy? Ciągle mam wątpliwości.
- Dobrze!
Teraz już jestem pewny, że dobrze. Popatrz. - Wskazał palcem na
łąkę za oknem. - Tam będzie Twój ogródek warzywny,
a trochę obok, w lewo, zbudujemy moją stolarnię.
***
- Skąd
wiesz, przecież jeszcze tu nie spałaś? - Sprytnie zauważył.
- No
jak to kobieta, wiem i już. - Odpowiedziałam zastanawiając się,
czy faktycznie z tej drugiej nie było by lepiej. - Stawiajmy już to
łóżko, mamy mało czasu, jeśli bardzo chcesz, możemy
spróbować tak, jak wymyśliłeś.
Ostatecznie
łóżko stanęło w całkiem innym miejscu, niż oba
proponowane. Urządzenie jako tako naszej sypialni, zajęło nam
mniej więcej dwie godziny. Wcześniej przez półtora
sprzątaliśmy jak szaleni, w sumie więc trzy i pół godziny
ciężkiej pracy, która zaowocowała bardzo miłym miejscem do
spędzania wieczorów i nocy.
Ogarnięcie
i umeblowanie pokoju chłopaków, zajęło nam godzin trzy. W
efekcie pokój stał się bardzo przytulnym miejscem, z którego wcale nie chciało
się wychodzić, jednak czas naglił.
Łazienka
poszła sprawniej, ale jak by nie było, półtora godziny
zawzięcie wszystko szorowaliśmy. Czekamy na dostawę wanny,
umywalki i muszli na nasz stary adres, wtedy załadujemy je do
ciężarówki i razem z resztą mebli i kwiatów
przywieziemy je tutaj następnym razem. Żadna firma nie oferuje
dostawy w tak odludne miejsca, czego się jak najbardziej spodziewaliśmy.
W
całym domu, wszystkie ściany i sufity wykonane są w całości z
drewna. Przez myśl nawet nam nie przeszło, żeby tynkować je i
malować. Tydzień wcześniej zaimpregnowaliśmy na nowo większość,
poza kuchnią, bo ta trzyma się jeszcze bardzo dobrze. Urządzenie
jej, było czystą przyjemnością i włożyłam w to mnóstwo
serca.
W
salonie na podłodze, w bezpiecznej odległości od kominka, położył
się duży dywan typu shaggy, z ekstra długim włosem. Pewnie
będziemy tego żałować, kiedy przyjdzie nam go czyścić, ale to
przecież jeszcze nie dziś. Na jednej ze ścian zawisła wielka
korkowa tablica wypełniona zdjęciami, zaś nad kominkiem, zrobiona
przez M., drewniana tabliczka z wypalonym napisem, mantrą naszego
domu: „Traktuj innych tak, jak chcesz, żeby inni traktowali
Ciebie”. Jako że nie przywieźliśmy jeszcze wszystkiego, brakuje
trochę kwiatów i dodatków, ale efekt już jest piękny.
Poduchy na kanapach są zgodnie z pierwotnymi ustaleniami, czyli
zielone i pomarańczowe.
Przy wymianie okien, drastycznie zmieniliśmy
kształt i wielkość tylko tych właśnie w salonie, zamiast dwóch
niedużych, zrobiliśmy jedno całościowe, wielkie okno, za którym
ukazał się nieziemski widok na jezioro i góry. Nie mogę się
doczekać, kiedy zobaczę ten krajobraz w wersji zimowej.
- Nie myślałem, ale teraz się zastanawiam, jak my tyle lat mogliśmy mieszkać gdzie indziej. Ale wiesz, cholernie tu pusto i cicho, jedźmy już po chłopaków i resztę rzeczy. - Wręcz wyciągając mnie z domu, skwitował M.
No
i pojechaliśmy.
Po drodze było jeszcze dużo do przemyślenia, więc te 9 godzin jazdy, minęło nam błyskawicznie. Trzeba jeszcze załatwić dostęp do satelitarnego internetu, ustalić program domowego nauczania, zorganizować zapasy jedzenia, kupić kury, gęsi i króliki, zrobić zapas gwoździ i wkrętów, dobrze wyposażyć apteczkę, oraz nabyć wszelkie rzeczy, potrzebne do budowy klatek i stelaży na panele prądotwórcze. Panele mają dojechać w ciągu dwóch tygodni, nawet z dostawą i montażem na miejscu, co było bardzo miłym dla nas zaskoczeniem.
W naszym nowym miejscu na Ziemi, mamy też sąsiadów, dwa gospodarstwa, jedno w odległości sześciu kilometrów od nas, drugie siedmiu. Czyli w wystarczającej, żeby widzieć się tylko wtedy, kiedy naprawdę mamy na to ochotę.
Dojechaliśmy.
Chłopaki nie mogą doczekać się wyjazdu. Sprawy organizacyjne zajmą nam jeszcze kilka dni, ale wyjazd zgramy w czasie z dostawą paneli. W księgarni zostawię jeszcze trochę pieniędzy, żeby uzupełnić bibliotekę w odpowiednią, potrzebną nam teraz literaturę. Ekscytacja to za małe słowo. Niesamowite, jak jedna decyzja, może całkowicie zmienić życie. Czuję nosem, że czeka nas tam wiele przygód.
C.D.N.