Wygrzany fotel i inne obrzydliwości.


Mam swoje dziwactwa, Monkiem co prawda nie jestem, ale czasem mam wrażenie, że wiele mi nie brak. Ale cóż ja na to poradzę, że są rzeczy i zjawiska, które są po prostu wstrętne..




  • Wszelkie i wszystkie poręcze oraz klamki w miejscach publicznych. Ogromny zlepek ludzkiego potu, dziecięcych brudnych łapek, i wstrętnych łap tych, co to rąk nie myją nawet po dwójce! Blech.



  • Resztki żarcia na naczyniach w zlewie. Nawet po zjedzeniu obiadu, muszę od razu zabierać talerz ze stołu, bo już wygląda wstrętnie. Nie cierpię widoku brudnych talerzy, żeby nawet ze złota były. Właściwie to powinien być numer jeden. Zresztą, tu wszystko powinno być numerem jeden..



  • Toalety publiczne - samą nazwą mnie odstraszają. Niestety, czasem to cholerna konieczność; w ciąży wręcz wiadoma, że będzie mus. Nie pozostaje nic innego, jak wybrać najbardziej "luksusową" z dostępnych. Jakim takim gwarantem, że przynajmniej nie zobaczymy kałuży moczu w okół sedesu, jest szalet z obsługą, tzw Babcią klozetową. Tylko na miłość boską! Niech mi Babcia papieru nie wydziela ręcznie.. bo nie użyję...



  • Walające się po stole noże upaćkane masłem i innymi smarowidłami - dżemami. Brzydzą mnie okrutnie, w ogóle wszelka skazitelność na stole przyprawia mnie o frustrację, tylko weź to dzieciom wytłumacz, nie tylko dzieciom zresztą..



  • Pasta do zębów. Pryskająca, nie wiem jak, na wszystko pasta do zębów. Doprawdy nie ogarniam, jak oni to robią, że ona jest i na lustrze, i na ścianie, i na umywalce, a nieraz i na podłodze.Chlapacze gębowe trzeba chyba zacząć stosować.
 
  • Keczup upierniczony sam sobą, w miejscu gdzie się go wyciska. Pół biedy, kiedy mamy do czynienia z na tyle nowatorskim opakowaniem, że jest opcja "odkręć i umyj". Innych już nie kupuję, przy próbie umycia takiej beznadziei z nieodkręcanym korkiem, zawsze mi keczup wody nabierał.



  • Zatłoczone busy, autobusy, tramwaje.. Koszmar. Moja osobista przestrzeń życiowa, te moje półtora metra kwadratowego, w takich miejscach zawsze, ale to zawsze, zostaje poważnie naruszona. Nie cierpię nieznajomych ocierających się o mnie swoimi plecami, torbami, plecakami, łokciami, nogami, barkami.. To aż boli. Jeśli naprawdę nie muszę, unikam. Wolę iść z buta trzy kilometry, niż pojechać zatłoczonym miejskim. 



  • Rozpuszczone, lub na pół rozpuszczone, mydło pozostawione na pastwę wody na wannie lub umywalce. Wzięte do ręki powoduje u mnie dreszcz. Wstrętna, lepka i śliska mazia, przypominająca konsystencją i kolorem gluty.



  • Wygrzany fotel, kanapa, krzesło, deska klozetowa.. To takie ciepło, którego nie polubię nigdy. Obce, cudze, brzyyyydkie ciepło. Siadając na takie miejsce odruchowo wstaję jak szpilką ukłuta, jak bym tyłek na rozżarzone węgle posadziła. Żeby nawet Johny Deep przyszedł i mi deskę wygrzał, jeśli mnie mocno nie ciśnie, to poczekam, aż wystygnie!


A Wy? Macie swoje dziwactwa?